niedziela, 17 maja 2015

Niedziela w Misiowym mieście :)

Grüezi Kochani! :-)
Ależ ten czas leci... Robię coraz większe postępy w olewaniu bloga - dwa miesiące bez żadnego wpisu! :) Żeby temu zaradzić, myślę nad małą zmianą stylu - zamiast bardzo obszernych postów od święta postaram się wrzucać nieco krótsze, może mniej treściwe, dotyczące życia codziennego, a nie tylko okazjonalnych wyjazdów. Ustalam konkretny cel - jeden wpis co dwa tygodnie, powiedzmy w niedzielę. Mam nadzieję, że to będzie mnie skutecznie motywować do systematycznego pisania :)

Jak wszyscy wiedzą, 10 maja odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Polacy mieszkający poza granicami kraju mają dwie możliwości głosowania: korespondencyjnie lub osobiście. Niestety spóźniłam się z głosowaniem korespondencyjnym, ponieważ chęć udziału należy zgłosić najpóźniej na 15 dni przed dniem wyborów. Pozostała mi jedynie opcja stawienia się w siedzibie Ambasady RP, która znajduje się w Bernie - w tym celu należy się zarejestrować najpóźniej na 3 dni przed wyborami. Jako ciekawostkę dodam, że w tej komisji wyborczej zarejestrowało się ok. 3000 obywateli. 
Berno jest oddalone o ok. 1,5 godziny pociągiem od Baden (lub o 20 CHF ze zniżką :P), ale uważam, że głosowanie to nie moje prawo lub tym bardziej przywilej, ale obywatelski OBOWIĄZEK. A poza tym była to dobra okazja do zwiedzenia kolejnego miejsca w pięknej Szwajcarii :)

Oto czym przywitała mnie stolica Szwajcarii:


Jak mówi stare polskie porzekadło: albo grubo, albo wcale! Bo przecież niem. dick to po polsku gruby. A wyście myśleli, że co? Świntuchy :P

W Bern zobaczyłam niezliczoną ilość dziwnych rzeźb

Omnomnomnom :)



Jedną z atrakcji jest wieża zegarowa z 1530 roku - Zytglogge. Ponoć na cztery minuty przed każdą pełną godziną figurki zegara poruszają się - nie wiem, nie widziałam, ale wierzę internetom :)


A tak prezentuje się jedna z głównych uliczek Starego Miasta - Kramgasse, na której rozwieszone są flagi wszystkich szwajcarskich kantonów.


Po całym Starym Mieście rozsiane są piwnice z takimi oto drzwiami wejściowymi:


Co ciekawe, znaczna ich część jest nadal użytkowana - znajdują się w nich sklepy, kawiarnie, czy nawet kluby.




Piwnicę taką posiada też Einsteinhaus - dom, w którym na początku XX w. mieszkał wraz ze swoją rodziną Albert Einstein. Tutaj opublikował swoją teorię wyjaśniającą efekt fotoelektryczny w oparciu o zasady mechaniki kwantowej.



Cytując za wikipedią, Berno zostało założone w 1191 roku przez księcia Bertolda V Zähringena, który według legendy nazwał je Bern (niem. Bär - niedźwiedź), ponieważ zabił tam niedźwiedzia podczas polowania. Dziś miś znajduje się w herbie miasta i jest jego symbolem. Z tego tytułu w całym mieście można znaleźć misie we wszelakiej postaci.

Miś do ujeżdżania
Miś w zbroi
Miś lewitujący



W środku miasta znajduje się nawet park z żywymi misiami, ale niestety teraz był zamknięty (bo remont), a misie przeniesione. Ponoć mają wrócić jesienią, więc może wtedy się tam wybiorę.

Oprócz niedźwiedzi i tajemniczych drzwi Berno to także piękne widoki.



Katedrę (wieża po lewej) widziałam niestety tylko z zewnątrz (bo koncert).















A w drodze do ambasady było tak:


Zastanawiałam się, czy w tej strefie można chodzić środkiem ulicy. Uznałam to za odpowiedź twierdzącą :)


A taki widok roztacza się z ulicy Elfenstrasse, przy której znajduje się Ambasada RP.



To by było na tyle :) Tak ja pisałam na początku, postaram się dodawać krótsze, mniej czasochłonne wpisy, ale częściej niż dotychczas. Bo chyba gorzej już być nie może! :)

CIEKAWOSTKA #9: Służba wojskowa w Szwajcarii jest obowiązkowa. Każdy mężczyzna musi przejść szkolenie wojskowe, a następnie co roku (od 19 do 34 roku życia) odbywać miesięczną służbę. 

Pozdro, tschüss, bis bald!
Kasiek :-)