Grüezi Kochani! :-)
Po prawie dwóch miesiącach nieobecności wracam wielce skruszona i z podkulonym ogonem (i porcją zdjęć). Wymówka jest taka sama jak wcześniej - chroniczny brak czasu i zmęczenie materiału. Postaram się zamieszczać coś więcej, zwłaszcza, że nie wszyscy mogą zobaczyć zdjęcia na facebooku (pozdrawiam Mamę i Wasiha ;-) ). Mam nadzieję, że tym razem uda mi się wytrwać w postanowieniu :)
No dobrze, to teraz wstęp :)
Firma, w której pracuję obchodziła w tym (a właściwie już w zeszłym) roku 10-lecie istnienia. Z tej okazji moi szefowie zorganizowali wycieczkę-niespodziankę dla wszystkich pracowników, a cel podróży poznaliśmy dopiero będąc w autokarze.
Pierwszy przystanek - Lucerna.
Nie zobaczyliśmy tam wiele na tym etapie, bo było to tylko miejsce przesiadki na statek (niem. das Schiff), z którego mogliśmy podziwiać piękne górskie widoczki.
Słoneczko mocno grzało, więc można było robić foteczki z ręki w samym swetrze :)
Rejs stateczkiem zakończył się w miejscowości, której nazwy nie pamiętam (a tak naprawdę nigdy jej nie znałam :P ). Tutaj zmieniliśmy środek transportu na piękne wagoniki, które dowiozły nas na sam szczyt góry Rigi.
Alpy wcześniej widziałam tylko na pocztówkach, a teraz sama mogłam zrobić takie pocztówkowe zdjęcia :)
Widok jest przepiękny, zwłaszcza jeżeli ktoś kocha góry (niem. das Gebirge). Dodatkowo, mieliśmy ogromne szczęście jeżeli chodzi o pogodę - przez ostatnie 2 tygodnie było pochmurno, czasem padał deszcz, a w dniu wycieczki świeciło słoneczko i było po prostu idealnie.
Alpen - polecam, Katarzyna Woźniak :)
A teraz małe porównanie: zdjęcie poniżej zrobione w kierunku północnym. Jeziorka, dolinki, zielona trawka i wioski.
I kolejne w przeciwnym kierunku. Góry, góry i góry :)
Jak widać, byłam bardzo zadowolona z wycieczki - mir gefällt! :-)
W drodze powrotnej wybraliśmy nieco inny środek transportu - trochę bujało, ale widoki były równie urocze :)
Wiem, że brudna szyba, ale co robisz.
W oczekiwaniu na stateczek powrotny:
Po całym dniu chodzenia po górach (i jeżdżenia różnymi kolejkami) wróciliśmy do Lucerny, żeby zobaczyć miasto, przejść po świątecznym markecie i zjeść kolację.
Miałam zamiar zamieścić osobny wpis o świętach w Szwajcarii ze zdjęciami jarmarków, ozdób świątecznym na ulicach, ale obawiam się na to już za późno :P
I tym pozytywnym akcentem kończę wpis. Następny w przyszłym tygodniu (mam nadzieję :P ).
Pozdro, tschüss, bis bald!
Kasiek :-)
Kasiek :-)